Urodziny cz.3(ostatnia cz. Urodzin)-Rozdział 12
Violetta skończyła lekcję więc wyszła ze studia. Za nią wybiegł Leon. To była dla niego ostatnia okazja do rozmowy.
-Violetta zatrzymaj się! -krzyknął zdesperowany chłopak.
Ona natomiast tylko przyśpieszyła kroku więc ten złapał ją za rękę.
-Puść. -rzekła stanowczo Viola.
-Proszę, musisz mnie zrozumieć. -powiedział.
-Niby w jaki sposób.
-Czy kiedykolwiek nikt nie powierzył ci tajemnicy której nie możesz nikomu powiedzieć.
-Dobrze. Przepraszam, ale czy to jest powodem by mnie unikać?
-...
-Tak sądziłam.
-Violetta!
-Przestań! Nawet nie potrafisz mi spojrzeć w oczy. Cokolwiek robisz i z kim to twoja sprawa.
-Czyli rozumiesz?
-Tak.
-O matko. Dziękuje. Jutro na pewno znajdę chwilę.
-Chyba mnie nie zrozumiałeś.
-...
-Masz wolną rękę. -po czym odeszła z łzami w oczach. Leon nie zdążył jej znaleźć gdyż szła za szybko. Zgubił ją w parku. Szukał jej lecz nie mógł znaleźć. Violetta natomiast z rękami zakrytymi od łez siedziała na ławce głęboko na skraju parku.
-Co się stało?! -krzyknął zmartwiony Tomas.
-Zostaw mnie! -po czym płakała dalej.
-OK. Tylko, że pójdę jak powiesz mi co się stało. -następnie się uśmiechnął, a dziewczyna odkryła twarz.
-Wszyscy mnie unikają, nawet mój chłopak. Nie ma dla mnie czasu, bo jest "czymś" zajęty.
-Jeżeli naprawdę jest zajęty "czymś" to jest głupi. Zranić tak mocno tak wyjątkową dziewczynę.
-Dzięki? Chyba powinnam już iść. -następnie wstała. Wyczuła napięcie które tworzył Tomas.
-Nie rozumiem chciałem pomóc. -oznajmił patrząc Vilu prosto w oczy.
-Tomas posłuchaj, kocham mimo wszystko Leona. Boję się tylko, że może mnie...
-Zdradzać? -odciążył dziewczynę z ciężkiego oskarżenia. Leon usłyszał tą rozmowę więc podszedł do drzewa które było obok nich. Uśmiechnął się na słowa Vilu "kocham mimo wszystko Leona" , ale i tak zmartwiła go myśl zdrady. Postanowił więc słuchać dalej.
-Nie sądzę, że by mi to zrobił. Po prostu ktoś już kiedyś zranił mnie w ten sposób...i...zaczęło się tak samo. Zachowywał się tak najpierw, a potem zobaczyłam go z inną.
-Leona?
-Nie. Mówię o moim byłym.
-Aha. Sądzisz, że Leon taki nie jest?
-A czemu miałby taki być?
-Właśnie. -wyszedł Leon za drzewa.
-Leon? -rzekła Violetta.
-Przepraszam, że podsłuchiwałem, ale to, że on próbuje cię nastawić na złe relacje ze mną nie oznacza, że jestem zły.
-Wiem. -odparła.
-Ja nie unikałem bo cię zdradzam. Bo wcale nie zdradzam cię jeśli o to chodzi. Chodzi o to...
-O Leon, tu jesteś! -uratowały niespodziankę Fran i Cami, które zauważyły ich stojących.
-Cześć Viola! -powiedziała Fran.
-Muszę już iść. -poszła w stronę domu lekko wciąż zdołowana dziewczyna.
Kiedy Violetta przekroczyła próg domu czekała ją miła niespodzianka.
-Wszystkiego najlepszego! -krzyknęła gromada uczniów ledwo znanych Violi.
-Dziękuje...-powiedziała niepewnie Violetta.
-Najlepszych urodzin córciu. -przytulił ją German(czyt.Herman).
-Dziękuje. Pójdę do mojego pokoju. Zaraz wrócę. -pobiegła szybko do pokoju. Chwyciła telefon i zadzwoniła do Cami i Fran. Żadna nie odbierała. Zastanawiała się czy zadzwonić do Leona. Nie miała odwagi po ich rozmowie.
-Hej. -wszedł do pokoju z różami Leon.
-Hej. Słuchaj ja nawet nie próbowałam myśleć o tym, że mógłbyś mnie zdradzać. Ja się martwię.
-O co?
-O wszystko. Dziś każdy mnie unikał. Nie wiedziałam, że to była niespodzianka. Złościłam się na ciebie, a nie powinnam. W końcu nie robiłeś niczego co miało mnie zranić.
-Hej...wszystko jest dobrze nie masz powodu do zmartwień. Tak? Są twoje urodziny, a poza tym nie wiem gdzie mam postawić róże.
-Hehe... do wazonu na stoliku. -wsadził je po słowach Violi.
-Czemu jeszcze jesteś taka zmartwiona?
-Tęskniłam. -następnie Leon podszedł i ją przytulił. Pocałował delikatnie w czoło. Siedzieli na łóżku u niej w pokoju. Piękną chwilę zepsuło pukanie do drzwi.
-Można? -zapytała Fran za drzwiami.
Tak, jasne. -powiedziała Violetta.
-Trzymaj to dla ciebie. -po czym podała jej pamiętnik.
-Jest nowiutki. -dodała.
-Dziękuje! -następnie przytuliła przyjaciółkę. Impreza dobiegała końca. Prezent od Diego był ostatnim jaki otworzyła. Gdy zobaczyła naszyjnik z wrażenia otworzyły jej się usta. Diego obserwujący z dumą tą sytuację podszedł.
-Podoba się?
-Nie mogę go przyjąć. -odparła stanowczo.
-Przecież on tobie się podoba.
-Nie rozumiesz. Tak jest ładny, ale jest od ciebie. Naprawdę dziękuje, ale nie przyjmę go.
-Dobrze tylko to był prezent z okazji twoich urodzin, a nie kolejna próba przebaczenia.
-W takim razie... możesz go schować. Dla siebie. Mimo wszystko wciąż ci nie ufam. -wsadziła naszyjnik mu do ręki. Diego poszedł do swojego pokoju. Violetta również. Nagle na dole usłyszała granie pianina. Zeszła i zobaczyła Leona. To była melodia, którą słyszała kiedy grał na ławce. Zaczął śpiewać. Była to piękna piosenka. Od serca. Mówiła o miłości. Dziewczyna słuchała ją z ciekawością i zaintrygowaniem. Gdy skończył grać spytała o tytuł. On powiedział Podemos. Pocałowała go w polik, a on złapał ją za rękę. Nagle słychać było dzwonek jego telefonu.Wyświetlał się napis dom. Dzwoniła jego mama. Odebrał. Przekazała mu aby wracał do domu, bo jest zbyt późno. Chłopak pożegnał dziewczynę. Po czym szybko wyszedł. Violetta zamknęła dom i opisała swoją dzisiejszą przygodę w nowym pamiętniku.
Dobranoc wiernym czytelnikom i tym nowym.
No i temu co zawsze daje wpisowi +. :)