czwartek, 19 czerwca 2014

Urodziny cz.3-Rozdział 12

Urodziny cz.3(ostatnia cz. Urodzin)-Rozdział 12
Violetta skończyła lekcję więc wyszła ze studia. Za nią wybiegł Leon. To była dla niego ostatnia okazja do rozmowy.
-Violetta zatrzymaj się! -krzyknął zdesperowany chłopak.
Ona natomiast tylko przyśpieszyła kroku więc ten złapał ją za rękę.
-Puść. -rzekła stanowczo Viola.
-Proszę, musisz mnie zrozumieć. -powiedział.
-Niby w jaki sposób. 
-Czy kiedykolwiek nikt nie powierzył ci tajemnicy której nie możesz nikomu powiedzieć.
-Dobrze. Przepraszam, ale czy to jest powodem by mnie unikać?
-...
-Tak sądziłam.
-Violetta!
-Przestań! Nawet nie potrafisz mi spojrzeć w oczy. Cokolwiek robisz i z kim to twoja sprawa.
-Czyli rozumiesz?
-Tak.
-O matko. Dziękuje. Jutro na pewno znajdę chwilę.
-Chyba mnie nie zrozumiałeś.
-...
-Masz wolną rękę. -po czym odeszła z łzami w oczach. Leon nie zdążył jej znaleźć gdyż szła za szybko. Zgubił ją w parku. Szukał jej lecz nie mógł znaleźć. Violetta natomiast z rękami zakrytymi od łez siedziała na ławce głęboko na skraju parku.
-Co się stało?! -krzyknął zmartwiony Tomas.
-Zostaw mnie! -po czym płakała dalej.
-OK. Tylko, że pójdę jak powiesz mi co się stało. -następnie się uśmiechnął, a dziewczyna odkryła twarz.
-Wszyscy mnie unikają, nawet mój chłopak. Nie ma dla mnie czasu, bo jest "czymś" zajęty.
-Jeżeli naprawdę jest zajęty "czymś" to jest głupi. Zranić tak mocno tak wyjątkową dziewczynę.
-Dzięki? Chyba powinnam już iść. -następnie wstała. Wyczuła napięcie które tworzył Tomas.
-Nie rozumiem chciałem pomóc. -oznajmił patrząc Vilu prosto w oczy.
-Tomas posłuchaj, kocham mimo wszystko Leona. Boję się tylko, że może mnie...
-Zdradzać? -odciążył dziewczynę z ciężkiego oskarżenia. Leon usłyszał tą rozmowę więc podszedł do drzewa które było obok nich. Uśmiechnął się na słowa Vilu "kocham mimo wszystko Leona" , ale i tak zmartwiła go myśl zdrady. Postanowił więc słuchać dalej.
-Nie sądzę, że by mi to zrobił. Po prostu ktoś już kiedyś zranił mnie w ten sposób...i...zaczęło się tak samo. Zachowywał się tak najpierw, a potem zobaczyłam go z inną.
-Leona?
-Nie. Mówię o moim byłym.
-Aha. Sądzisz, że Leon taki nie jest?
-A czemu miałby taki być?
-Właśnie. -wyszedł Leon za drzewa.
-Leon? -rzekła Violetta.
-Przepraszam, że podsłuchiwałem, ale to, że on próbuje cię nastawić na złe relacje ze mną nie oznacza, że jestem zły.
-Wiem. -odparła.
-Ja nie unikałem bo cię zdradzam. Bo wcale nie zdradzam cię jeśli o to chodzi. Chodzi o to...
-O Leon, tu jesteś! -uratowały niespodziankę Fran i Cami, które zauważyły ich stojących.
-Cześć Viola! -powiedziała Fran.
-Muszę już iść. -poszła w stronę domu lekko wciąż zdołowana dziewczyna.
Kiedy Violetta przekroczyła próg domu czekała ją miła niespodzianka.
-Wszystkiego najlepszego! -krzyknęła gromada uczniów ledwo znanych Violi.
-Dziękuje...-powiedziała niepewnie Violetta.
-Najlepszych urodzin córciu. -przytulił ją German(czyt.Herman).
-Dziękuje. Pójdę do mojego pokoju. Zaraz wrócę. -pobiegła szybko do pokoju. Chwyciła telefon i zadzwoniła do Cami i Fran. Żadna nie odbierała. Zastanawiała się czy zadzwonić do Leona. Nie miała odwagi po ich rozmowie. 
-Hej. -wszedł do pokoju z różami Leon.
-Hej. Słuchaj ja nawet nie próbowałam myśleć o tym, że mógłbyś mnie zdradzać. Ja się martwię. 
-O co?
-O wszystko. Dziś każdy mnie unikał. Nie wiedziałam, że to była niespodzianka. Złościłam się na ciebie, a nie powinnam. W końcu nie robiłeś niczego co miało mnie zranić. 
-Hej...wszystko jest dobrze nie masz powodu do zmartwień. Tak? Są twoje urodziny, a poza tym nie wiem gdzie mam postawić róże. 
-Hehe... do wazonu na stoliku. -wsadził je po słowach Violi.
-Czemu jeszcze jesteś taka zmartwiona?
-Tęskniłam. -następnie Leon podszedł i ją przytulił. Pocałował delikatnie w czoło. Siedzieli na łóżku u niej w pokoju. Piękną chwilę zepsuło pukanie do drzwi.
-Można? -zapytała Fran za drzwiami.
Tak, jasne. -powiedziała Violetta.
-Trzymaj to dla ciebie. -po czym podała jej pamiętnik.
-Jest nowiutki. -dodała.
-Dziękuje! -następnie przytuliła przyjaciółkę. Impreza dobiegała końca. Prezent od Diego był ostatnim jaki otworzyła. Gdy zobaczyła naszyjnik z wrażenia otworzyły jej się usta. Diego obserwujący z dumą tą sytuację podszedł.
-Podoba się?
-Nie mogę go przyjąć. -odparła stanowczo.
-Przecież on tobie się podoba.
-Nie rozumiesz. Tak jest ładny, ale jest od ciebie. Naprawdę dziękuje, ale nie przyjmę go.
-Dobrze tylko to był prezent z okazji twoich urodzin, a nie kolejna próba przebaczenia.
-W takim razie... możesz go schować. Dla siebie. Mimo wszystko wciąż ci nie ufam. -wsadziła naszyjnik mu do ręki. Diego poszedł do swojego pokoju. Violetta również. Nagle na dole usłyszała granie pianina. Zeszła i zobaczyła Leona. To była melodia, którą słyszała kiedy grał na ławce. Zaczął śpiewać. Była to piękna piosenka. Od serca. Mówiła o miłości. Dziewczyna słuchała ją z ciekawością i zaintrygowaniem. Gdy skończył grać spytała o tytuł. On powiedział Podemos. Pocałowała go w polik, a on złapał ją za rękę. Nagle słychać było dzwonek jego telefonu.Wyświetlał się napis dom. Dzwoniła jego mama. Odebrał. Przekazała mu aby wracał do domu, bo jest zbyt późno. Chłopak pożegnał dziewczynę. Po czym szybko wyszedł. Violetta zamknęła dom i opisała swoją dzisiejszą przygodę w nowym pamiętniku. 
Dobranoc wiernym czytelnikom i tym nowym.
No i temu co zawsze daje wpisowi +. :)

czwartek, 5 czerwca 2014

Urodziny cz.2 - Rozdział 11

Urodziny cz.2 - Rozdział 11
Violetta już w pidżamie leżała w łóżku. Czekała wciąż na SMS od nowych przyjaciółek.
Kiedy prawie zasnęła z telefonem w ręku, usłyszała cichy dzwonek, który świadczył o SMS'IE.
Hej. Moi rodzice się zgodzili. :) Kazali i się spytać czy mam coś przynieść np. chrupki czy coś w tym stylu. Już nie mogę się doczekać. Pa. ;) Fran i Cami. PS. Cami jest dziś u mnie na noc dlatego i ja, i ona NA TAK :)
Viola odpisała: Jak chcecie to możecie coś wziąć. Już nie mogę się doczekać. Pa. Pozdrów Cami. :)
 Tymczasem u Fran.
- Wszystko gotowe? - spytała Francesca.
- Tak. - powiedział chłopak ze studio.
- W takim razie pamiętaj o prezencie. OK? Maxi?! - chciała się upewnić.
- Będę pamiętać. Co Leon ma dla niej? - powiedział zaciekawiony.
- Nie chciał mi powiedzieć. Jedyne co powiedział to to, że jest to wyjątkowe. Dodał jeszcze, że od niego i, że wpadł na to sam. Więc to oczywiste, że to zrobił sam. Nie wiem tylko co to, bo nikomu nie chce tego powiedzieć. - rzekła.
- No ja się nie dziwię. Jest dla niego bardzo ważna, a niespodzianka to niespodzianka. Prawda? - odparł siedzący obok nich i całej grupy, Marco.
- Racja. - powiedział Andres. Jest uczniem studia i najlepszym przyjacielem Leona.
- Jak sądzisz spodoba jej się? - powiedział nieśmiele Diego. Następnie wyciągnął naszyjnik z napisem Violetta.
- Na pewno. Jest naprawdę przepiękny. Sama o takim maże. - wstała z kanapy Cami.
- Z napisem Violetta? - zaśmiał się Broadway.
- Ale śmieszne. Z napisem Camilla. - odparła sarkastycznie.
- Musiał być dużo wart. - powiedział Maxi.
- Tylko 500 zł. - odpowiedział Diego.
- Dobra powinniśmy się już zbierać. - powiedział głośno Marco.
Wszyscy po tych słowach wyszli. Została tylko Francesca i Camilla.
U Leona.
Leon siedział przy pianinie. Dokańczał utwór dla Violetty. Co chwila to coś zmieniał, to nanosił poprawki.
- W końcu! - krzyknął zadowolony.
- Oooo(ziew)...cieszę się bardzo. Nie mogłeś tego dokończyć rano? - rzekła obudzona graniem, Anna.
- Przepraszam. Po prostu musiałem to dokończyć jeszcze dziś. - rzekł.
- Widzę, że to bardzo ważne, ale musisz być jutro wyspany. - powiedziała zmęczona kobieta.
Po tych słowach Leon udał się do pokoju i po chwili leżenia zasnął.
Następny dzień, Violetta.
Violetta ubrała się i umyła zęby. Pościeliła łóżko i przygotowała się do szkoły, po czym zeszła na śniadanie.
-Dzień dobry, wszystkim! -krzyknęła z kuchni Olga.
-Dzień dobry, zrobiła pani tą kawę o którą prosiłem? -spytał Herman.
 -Ohh..tak, a kiedy niby nie zrobiłam panu porannej kawy? -spytała zdruzgotana.
-Racja. Jestem dość zmęczony. Byłem z Jade na zakupach. -mówił zmęczonym głosem.
-Z Jade! Ta kobieta nas pewnego dnia zostawi bez grosza! -oparł lekko podenerwowany Ramalo.
- Przestań, Ramalo! -odpowiedział niezwłocznie.
- Dzień doberek! Co tam dziś mamy na śniadanie? -spytała podekscytowana.
-Dziękujemy, że wreszcie pojawiła się pani na śniadaniu! -powiedziała zdenerwowana Olga.
-Ten makijaż sam się nie zrobi! Zrobisz mi herbatę? Tylko zieloną! -rzekła Jade.
-Tak, tak. -odparła z rezygnacją Olga.
Po tym wszystkim wszyscy zjedli śniadanie. Vilu jadła tak szybko, że omal nie zachłysnęła się.
-Już wszystko w porządku? -dopytywał Herman.
-Tak. Po prostu chcę już pójść do studia. -powiedziała, następnie wzięła plecak i poszła w stronę studia.
Violetta śpieszyła się. Ku jej zaskoczeniu zobaczyła Leona siedzącego na ławce. Śpiewał jakąś piosenkę, której nigdy nie słyszała. Chciała posłuchać więcej, ale gdy tylko Leon ją zauważył przestał śpiewać.
- Hej, co tu robisz?
- Idę. Do studia. Wiesz chodzę tam. -zaśmiała się.
-Hehe..wiem. Długo tu stoisz?
-Nie do końca. Dopiero co usłyszałam kawałek i już przestałeś grać.
-To dlatego, że to już koniec piosenki. -skłamał.
-Aaaa. 
-Idziesz?
-Jasne. -Po drodze Violetta dopytywała wciąż o ten piękny utwór.
-Ty to napisałeś?
-Tak. Podoba ci się?
- I to bardzo.
-Cieszę się.
-Mam nadzieję, że ją dokończysz.
-To oczywiste.
-Kiedy wpadłeś na tą melodie?
-Słyszałaś tylko melodię?
-Nie,ale głównie.
-Aha. Na melodię wpadłem po słowach.
-Zaśpiewasz mi co na razie masz?
-Przykro mi, ale teraz nie mogę. Mam zajęcia z Beto. -próbował wybrnąć.
-Jasne. To spotkamy się póżniej? -po tych słowach chłopak chciał powiedzieć automatycznie tak, ale przypomniał sobie o niespodziance.
-Nie. Pa, muszę już iść. -po czym pobiegł do studia. Violetta zastanawiała się "przecież Beto nie prowadzi rano zajęć, może coś zrobiłam. Nie wiem o co mu chodzi. Chcę ze mną zerwać? Błagam oby mnie nie zdradzał. Nie chcę tego przeżywać po raz 2" . Violetta doszła do Studia. Weszła do sali śpiewu, gdzie znajdował się Beto. 
-Witaj Beto! Niema tu Leona? -rzekła zaskoczona dziewczyna.
- Wystraszyłaś mnie! Jeśli chodzi o Leona to może jest gdzieś indziej.
- Niema z tobą zajęć?
-Przecież ja nigdy nie mam rano zajęć!
-Wiedziałam! Nie wiesz gdzie on może teraz być?
-Nie. Choć widziałem go jak szedł do Auli.
-Co on tam mógł robić?
-Nie wiem. Przykro mi, ale musisz już iść. Ktoś musi przecież poukładać instrumenty. Widziałaś może Tomasa?
-Kogo?
-Przepraszam, już jestem! -wbiegł dyszący chłopak.
-No nareszcie! To wiesz co masz zrobić. Jakby co będę w pokoju nauczycielskim.-następnie wyszedł Beto.
- Hej. Tomas jestem. -po czym podszedł do Violetty.
-Violetta. Miło mi. Jestem tu nowa.
-Tak jak ja. Jestem tu dopiero tydzień.
-Ja nie cały.
-Pewnie dlatego się jeszcze nie spotkaliśmy.
-Pomagasz Beto?
-Pracuję dla Beto. Więc na zajęcia nie chodzę. Może będę w przyszłości. Czyli za rok.
- Aha. Już nie mogę się doczekać. Piszesz piosenki?
-Nooo, czasem.
-Pokaż je Antonio.
-Chciałbym, ale Antonio pojechał dziś na konferencje.
-Aaaa. Jeśli chcesz ja z chęcią posłucham.
-Oookej. -po czym zaczął grać. Kiedy skończył, spojrzał się na Vilu wzrokiem zakochanego chłopaka.
-Viola!? Tu jesteś. Szukaliśmy cię, bo twój plan się zmienił. Masz teraz lekcję tańca. -powiedział zdyszany Beto.
-Przecież wiedziałeś, że będę tutaj.
-Ohh, naprawdę? I tak to już nieważne. Wiesz gdzie jest ta sala?
-Tak, a co?
-To już idż, bo musisz się rozgrzać.
Violetta wyszła. Przebrała się i poszła na salę. Był tam: Marco, Francesca, Maxi, Ludmiła, Naty, Leon, Andres(oprócz Vilu).
-Proszę dobrać się w pary! -wrzasnął Gregorio. Wszyscy dobrali się już w pary. Zostali tylko Ludmiła, Andres i Leon, Violetta. Leon podszedł do Violetty, lecz ta poszła do Andresa.
- Dobrze to ćwiczenie polega na zaufaniu. -rzekł Gregorio.
-Gregorio, mogę prosić cię na kilka minut? -spytał, Pablo.
-Jasne. Wrócę za 5 minut. Rozciągnijcie się do tego czasu.-kiedy już nauczyciele wyszli wszyscy zaczęli rozmawiać. Leon podszedł do stojącej samotnie Vilu.
-Czemu nie chciałaś być ze mną?
-Ty mnie o to pytasz?
-Nie rozumiem.
-Yhh..Najpierw mnie unikasz, potem nie chcesz się ze mną spotkać, a teraz nie wiesz czemu jestem zła!?
-Ja...mogę to wytłumaczyć. -powiedział desperacko.
-Na pewno...zatem powiedz. Czemu?
-Nie mogę.-trzymał się tajemnicy.
-Zatem chyba powinniśmy zrobić sobie przerwę. -powiedziała zasmucona.
-Vio....
-Już jestem! To dobieramy się w te same pary i do dzieła. -przerwał mu Gregorio. Violetta cały dzień unikała Leona. Fran, Cami i reszta unikali natomiast Violi, żeby nic nie wspominać o niespodziance.