Pożar-Rozdział 13
Violetta zeszła na dół. Była godzina 09:10. Miała sen. Śniło jej się, że stanie się coś złego.
W kuchni, po wypiciu herbaty zadzwoniła do Leona.
L.-Cześć. Wszystko w porządku?
V.-Tak, znaczy...nie.
L.-Co się stało?
V.-Wolę wiedzieć czy u ciebie jest wszystko w porządku.
L.-Tak. Co miało się stać?
V.-Nic, nie ważne.
L.-Jak byłoby nieważne to byś nie zadzwoniła. Pamiętaj, możesz mi wszystko powiedzieć.
V.-Pomyślisz, że to żałosne, ponieważ dzwonie z tego powodu.
L.-Skąd.
V.-No dobrze...miałam zły sen.
L.-Dlatego cię niema w Studio?
V.-CO? Która jest godzina?
L.-Teraz jest 09:25.
V.-Czemu nie mówiłeś tak od razu!
L.-Myślałem, że może źle się czujesz skoro cię niema, ale teraz to chyba zaspałaś przez ten sen.
V.-Dobra, muszę się pospieszyć. Pa.
L.-P...-nie zdążył gdyż Violetta się rozłączyła, następnie udała się na górę.
Ubrała się, umyła. Szybko pobiegła do Studio. Spóźniła się na szczęście tylko na 1 lekcję.
V.-Przepraszam... za spóźnienie. -powiedziała zdyszana dziewczyna, która wbiegła do sali śpiewu.
Angie, nauczycielka była lekko rozczarowana spóźnieniem jednej z nowych uczennic.
V.-Naprawdę przepraszam, ale zaspałam.
A.-No dobrze, ale mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz.
V.-Tak, tak. Obiecuję.
A.-No dobrze. Więc tak jak mówiłam robimy duety.-podczas wymawiania tych słów Vilu usiadła obok Leona.
A.-Robimy duety. Dobieramy się sami. Macie za zadanie stworzyć piosenkę o miłości. Wasz czas to miesiąc. Jeszcze zastanawiamy się nad miejscem gdzie zaśpiewacie w waszych duetach, ale jak już je znajdziemy to zostaniecie wezwani do Auli. Zatem zacznijcie się już dobierać. Macie jeszcze 20 minut lekcji, nie zmarnujcie jej. Ja muszę wyjść na chwilę. Wrócę za około 10 minut. Jak przyjdę chcę widzieć już dobrane duety.-następnie wyszła. Były już pierwsze duety. Jedyna osoba bez pary to Diego. Brakowało jednej uczennicy dlatego też Diego nie miał z kim śpiewać. Uczennica, której brakowało niestety wyjechała, więc Diego musiał dojść do któregoś duetu. Angie, wróciła.
A.- I jak? Czemu Diego niema pary?
D.-Niema jednej uczennicy.
A.-Racja. Cecilia wyjechała do swojego rodzinnego kraju, z powodów osobistych. Musisz dojść do jakiegoś z duetów. Aby nie było nie potrzebnych kłótni i nieporozumień dojdziesz do duetu.....Leona i Violetty. -Violetta i Leon spojrzeli na siebie gniewnym wzrokiem. Diego zaś spojrzał na nich uśmiechnięty z takiego sukcesu. Nagle zadzwonił dzwonek na przerwę. Wszyscy wyszli. Jedynymi, którzy zostali byli Leon i Viola.
V.-Czy Diego nie może dojść do innej grupy?
A.-A to dlaczego?
L.-Z powodów osobistych.
A.-Hmm...przykro mi, ale już za późno. Może nie będzie tak źle.-Violetta i Leon wyszli.
V.-Trudno...trzeba będzie go jakoś znieść.
L.-Taaa.
V.-Też czujesz ten zapach dymu?
L.-Tak. Dobiega z sali chemicznej.
-Pali się! Pożar! -było wyraźnie słychać głos wystraszonej kobiety z sali. Kobieta wybiegła. Cała sala była w płomieniach. Po chwili ogień był coraz dalej. Rozprzestrzeniał się bardzo szybko.
Leon szybko włączył alarm pożarowy. Na szczęście wszyscy uczniowie robili co w ich mocy aby spowolnić ogień. Straż przyjechała w idealnym momencie. Szybko zgasili pożar. Niestety Antonio oznajmił, że szkoła będzie naprawiana blisko dwóch miesięcy. Czyli zostanie im kilka dni lekcji i wakacje. Duety zostały przełożone. Wszyscy wzięli swoje rzeczy, po czym poszli do domów.
Violetta korzystając z okazji poszła odprowadzić Leona. Opowiedziała mu co jej się śniło.
L.-Proroczy sen. Szkoła zamknięta...
V.-Niestety. Na szczęście też. Szczęście w nieszczęściu.
L.-Racja. Wiem co masz na myśli.-dotarli przed dom Leona.
V.-To ja już chyba wrócę.
L.-Czemu?
V.-Muszę powiedzieć tacie o pożarze. Poza tym jestem ciekawa co Diego mu teraz wmawia.
L.-Zadzwoń po prostu do taty i po sprawie.
V.-I myślisz, że pozwoli mi tu zostać?
L.-Nie wiem, ale na pewno bardzo cię kocha.
V.-Może...
L.-Poza tym nie tylko on cię bardzo kocha.
V.-Czyżbym miała wielbiciela?-zaśmiała się Viola.
L.-Kocham cię.
V.-Ja ciebie też.-ich usta się zbliżyły. Przerwało im nagłe t rąbnięcie auta jej taty.
German (czyt. Herman)-A więc faktycznie tu jesteś? Mogłaś przynajmniej mi powiedzieć. Albo choćby zadzwonić.
V.-Właśnie miałam.
G.-Widzę.
L.-Przecież ona mówi prawdę.
G.-Nie wtrącaj się!
V.-Nie mów do niego w ten sposób.
G.-Jestem twoim ojcem.
V.-I to jest jedyna twoja wymówka.-Violetta pobiegła do parku obok. Jej ojciec pojechał do domu. Był urażony i zły. Violetta była smutna. Chodziła w kółko po parku. Wtedy podszedł zmartwiony Leon.
L.-Wszystko będzie w porządku. Zaufaj mi.
V.-Ufam. Ja po prostu...nie wiem co myśleć. Jest uparty i mnie nie rozumie.
L.-Troszczy się o ciebie i martwi się. To chyba dobrze.
V.-Masz rację. Dziękuje.-przytuliła się do chłopaka mocno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz